Tamara i pończochy. Pełnia ziemskiego szczęścia. Czyli moje inspiracje.



"Znów patrzę w kulę- i co widzę? Szew na gazowej pończosze dziewczyny, idącej przede mną bulwarem Saint-Germain. Tak wtedy mówiono: pończochy gazowe, bo one były z gazy, nie z nylonu. Miały z tyłu linię szwu i ten ciemny prążek biegł pionowo w dół łydki, to była esencja kobiecej nogi. Szła w tym paryskim, matowym słońcu poranka, stukając obcasikami, tap tap, tap tap, a obok biegł maleńki kosmaty piesek, miał zieloną kokardkę na obróżce. I wiesz, Pablo, tamte dwa prążki na łydkach, migające przede mną na tle chodnika, tamten stukot pantofli z rzemyczkiem, który zapinało się na mały czarny guziczek...tamta podskakująca na grzbiecie psa kokardka i opalizujące lśnienie dziewczęcych bioder, opiętych plisowaną satynową spódniczką, zostaną dla mnie definicją szczęścia. Prawie biegłam za nią, bo dokądś się spieszyła. Do kochanka? Nie, w Paryżu o tej porze, to ona właśnie WYSZŁA OD kochanka-i teraz spieszy się... do męża...? Biegłam bulwarem, była wiosna i w piersiach brzęczało mi jedno słowo: szczęśliwa! Zapamiętaj sobie: teraz, tu, o tej godzinie i minucie, osiągnęłaś pełnię ziemskiego szczęścia. Tamaro! Od tej chwili już nic nie może być lepiej".*

*"Ja, Tamara. Powieść o Tamarze Łempickiej" G. Musiał


Komentarze